SCHODNICA – śladami Antoniny Donimirskiej w Zakopanem

SCHODNICA – śladami Antoniny Donimirskiej w Zakopanem

Schodnica to zakopiańska willa położona na zboczu Gubałówki przy ulicy Ubocz 1. W 2014 roku znalazła się wśród 41 obiektów, opracowanego przez Muzeum Tatrzańskie, Szlaku Stylu Zakopiańskiego. Drewniana, na solidnej kamiennej podmurówce, reprezentuje wczesny styl zakopiański. Zaprojektował ją w 1894 r. i w ciągu najbliższych trzech lat wybudował dla swojej rodziny znany architekt krakowski Tadeusz Stryjeński. Ukończenie budowy w 1897 r. potwierdzała data wyryta u podstawy wykuszu, obecnie przeniesiona do wnętrza.

Willa Schodnica w Zakopanem, 2014 r. (fot. B. Bielasta)

Położenie Schodnicy jest niezwykłe. Postawiona została na dużej działce, opadającej na południe w kierunku Sobczakówki i potoku Cicha Woda. Obecnie, od północy psuje pozytywne wrażenie hałas z biegnącej tuż za ogrodzeniem ulicy Powstańców Śląskich, powstałej w latach 70. XX w., w tym samym czasie, co nieodległy hotel Kasprowy. Również okrążająca działkę od zachodu uliczka Ubocz stała się ruchliwa. Kiedyś musiała być spokojną drogą, skoro przy stojącym obok krzyżu klękały dzieci, jak pokazuje jedno z zachowanych starych zdjęć. Z południowego, obszernego tarasu willi, tak samo zresztą jak z okien głównego salonu, rozciąga się przepiękny widok na masyw Giewontu. Oglądali go nie tylko domownicy, czyli najpierw rodzina Stryjeńskiego, a później kolejni właściciele, ale także liczni goście. Stryjeński, ratując się przed bankructwem, musiał w 1905 r. willę sprzedać. Kupił ją warszawski lekarz Teodor Dunin. Jego bratanica, Helena Duninówna, w książce „Ci, których znałam” pozostawiła opis zakopiańskich widoków i gości odwiedzających Schodnicę: Była w „Schodnicy” wielka, jak ogromny, głęboki pokój, weranda. Z tej werandy widziało się – w dole – wąwóz zakopiańskiej doliny, szeroki, olbrzymi płat zielonych, rozłożystych łąk, a potem daleki łańcuch gór, przecudna panorama Tatr z Giewontem, który wznosił się tuż, tuż, naprzeciwko naszych oczu. W pogodny, jasny dzień, podchodziły te góry tak jakoś blisko, że miało się je dosłownie przed samymi oczyma: w dnie pochmurne i słotne cofały się, oddalały, szarzały, zasnute mgłą, dalekie, nieprzystępne i obce. Było na tej werandzie bardzo cicho. Tam, pod nami, w dole, zostawał cały zgiełk zakopiańskiego życia. Tutaj był tylko bezmiar powietrza, toń nieogarniona nieba, czuby drzew rosnących poniżej, dachy przytulonych do siebie chat na Sobczakówce. […] Na tej werandzie siadywał czasem Tetmajer. Pamiętam dobrze jego dość wysoką, elegancką postawę, doskonały ubiór, przystojną twarz z pięknym ciemnym wąsem, jego pewną siebie uprzejmość, towarzyską gładkość i – zamyślone oczy. Pamiętam, jak pewnego razu, patrząc w milczeniu na omgloną dalekość gór, przesłonił oczy ładną, dobrze utrzymaną dłonią. Wydawało mi się to wtedy trochę sztuczne, zakrawało na pozę. Bo przecież obok, na tej samej szerokiej ławie pod ścianą werandy, siedział Jan Kasprowicz i też patrzył na góry: zwyczajnie, po prostu, z widocznym, nie ukrywanym zachwytem.

Teodor Dunin zmarł w 1909 r. a willę, zapewne jeszcze przed wybuchem I wojny światowej, kupił właściciel Domu Mody w Warszawie, Bogusław Władysław Herse. Był on zapalonym taternikiem. Wspinał się z Ferdynandem Hoesickiem, Jędrzejem Walą młodszym i Klimkiem Bachledą na Łomnicę, Lodowy Szczyt, Wysoką i Rysy, a później również w tym samym towarzystwie oraz dodatkowo z Janem Robertem Gebethnerem i Adolfem Scholtze na Gierlach i Mięguszowiecki Szczyt. W 1918 r. jako właścicielka Schodnicy figurowała żona Bogusława ‒ Emilia Herse. Na jej nazwisku kończy się dostępna, przynajmniej w Internecie w opisie zabytków stylu zakopiańskiego, historia willi (1).

Tymczasem w 1925 r. Schodnicę kupiła Antonina Donimirska. Urodziła się w 1884 r. w Szulmierzu jako córka Antoniego i Wandy Cyprysińskich, znanych z „Dzienników” S. Żeromskiego. Jej historię można znaleźć w książce „Cyprysińscy na Mazowszu” oraz w artykule „Antonina DONIMIRSKA, 1 v. Działowska” (2). Niestety, w momencie wydania publikacji zakopiański epizod Donimirskiej był pełen niewiadomych, z biegiem lat udało się jednak, przynajmniej częściowo, je uzupełnić. Bliższych informacji udzielił wnuk Antoniny – Michał Uruski, mieszkający w Miami na Florydzie, który po zapoznaniu się z opisaną historią rodziny postanowił zobaczyć miejsca związane z najwcześniejszym okresem życia babuni. Historię uzupełniła obecna właścicielka willi, Magdalena Żórawska-Murray.

Antonina Cyprysińska, najmłodsza z czwórki rodzeństwa, wyszła za mąż w 1905 r. za Zygmunta Działowskiego z Działowa (pow. Wąbrzeźno). Młodzi zamieszkali w Kołudze Małej, jednym z majątków Działowskich (obecnie pow. Inowrocław), gdzie urodziły się ich dzieci: Wanda i Lech. W 1917 r. Zygmunt Działowski zmarł, ponoć zaraził się anginą od swoich chorych pociech. Dwa lata później Antonina wyszła powtórnie za mąż za Jana Donimirskiego z Łysomic koło Torunia. Zarówno Działowscy, jak i Donimirscy byli znaczącymi rodami na Pomorzu i Kujawach. Antonina, jeszcze jako żona Działowskiego, dostała od męża kolczyki z wielokaratowymi brylantami. Były warte fortunę, którą Zygmunt wygrał w ruletkę. Gdy została żoną Jana Donimirskiego, mąż jeden z kolczyków sprzedał.

Antonina (z cennymi kolczykami) i Zygmunt Działowscy (fot. ze zbiorów M. Uruskiego)

Antonina, chcąc uchronić drugi klejnot przed zakusami męża, kupiła za niego właśnie Schodnicę. Willa służyła rodzinie jako miejsce letniego i zimowego wypoczynku. Korzystali z niej nie tylko Donimirscy. Na pewno bywał tu brat Antoniny – Włodzimierz, który widnieje obok siostry i jej dzieci na zachowanym zdjęciu z okresu Bożego Narodzenia. W Schodnicy mieszkał zapewne bratanek Antoniny, syn Kazimierza – Antek Cyprysiński, gdy uczył się w Liceum Balzera w Zakopanem. Niewiele wiadomo na temat tego, jak Donimirscy i Cyprysińscy spędzali tu wolny czas. Nie mówili też o tym miejscowi górale, opiekujący się na co dzień domem. Ich potomkowie mieszkali w willi do momentu jej sprzedaży i niechętnie ją opuścili. – To dziwne, ale o Donimirskiej niczego nie można się tu dowiedzieć – twierdzi Magdalena Żórawska. Nie ulega wątpliwości, że wyjazdy urwały się wraz z wybuchem wojny.

Antonina Donimirska z dziećmi: Lechem i Wandą, 1937 r. (fot. ze zbiorów M. Uruskiego)

W 1942 r. Donimirska próbowała sprzedać willę. W dokumentach pojawiło się wtedy nazwisko Potockich. Nie była to transakcja do końca załatwiona, bo obiekt pozostał nadal w rękach Antoniny i jej bliskich. Syn Antoniny Lech Działowski zginął w pierwszym dniu powstania warszawskiego. Córka Wanda, która w 1948 r. wyszła za mąż za Lecha Uruskiego, wyjechała wraz z matką do Stanów Zjednoczonych. Tam, w 1951 r. urodził się Uruskim jedyny syn Michał. Nie było im lekko. Antonina pracowała jako sprzątaczka, a Wanda jako pielęgniarka ‒ nielicencjonowana, dlatego nie zarabiała zbyt dużo. W dodatku, gdy Michał miał osiem lat, Lech Uruski odszedł od rodziny. Wanda, ciągle pogrążona w żałobie po śmierci brata, teraz dodatkowo pozbawiona oparcia męża, który tylko czasami przyjeżdżał w odwiedziny, popadała w depresję. Samotne wychowywanie syna nie było łatwe. Babka niewiele mogła pomóc córce i wnukowi, który miał z nią świetny kontakt. Do tej pory Michał wspomina bliskie sobie kobiety z wielką atencją i nazywa je „babunią” i „mamunią”. Mówi zresztą świetnie po polsku. ‒ To zasługa babuni – twierdzi.

Antonina zmarła 1 lutego 1977 r. w Miami. Jej prochy sprowadzono do Polski i pochowano w grobowcu rodzinnym Działowskich w Sarnowie (pow. Chełmno). Spoczęła tam również jej córka Wanda, zmarła na białaczkę w 1995 r. (3)

Tymczasem Schodnica, pozbawiona bezpośredniej opieki właścicieli, popadała w ruinę. Jak większość prywatnych domów po II wojnie światowej, została objęta kwaterunkiem. Lokatorzy nie dbali o cudzą własność. Przed całkowitym zniszczeniem uratowało willę solidne wykonanie. Po zmianie ustroju w Polsce, Michałowi Uruskiemu udało się dowieść praw własności i mógł willę sprzedać. Nie udało mu się to z majątkami rodzinnymi – Działowem i Kołudą, dlatego odzyskanie Schodnicy nazwał jedną z niewielu dobrych rzeczy, jakie go w życiu spotkały. Na jego ogłoszenie o sprzedaży odpowiedziała w 2010 r., mieszkająca od kilkunastu lat za granicą, Magdalena Żórawska-Murray. Nie jest rodowitą mieszkanką Zakopanego, ale tu chciała osiąść na stałe. Teraz z dumą pokazuje Schodnicę ‒ odnowione, ale autentyczne drewniane, a w piwnicy częściowo betonowe, sklepione kolebkowo stropy, okna, podłogę w dawnym salonie Donimirskich, który teraz stał się azylem dla jej rodziny. Planuje dalsze, konieczne prace remontowe. Willę, po adaptacji, niemal w całości przeznaczyła na pensjonat i wynajmuje pokoje turystom (4).

Willa Schodnica w Zakopanem, 2014 r. (fot. B. Bielasta)

Przypisy:

Przedruk (z niewielkimi zmianami) artykułu: Bielasta B.: Schodnica: śladami Antoniny Cyprysińskiej z Szulmierza. ‒ Tygodnik Ciechanowski, 2014, nr 34, s. 13, il.

(1) http://www.szlakstyluzakopianskiego.pl/index.php/obiekty/12-3-willa-schodnica-os-ubocz-1-1894-1897-proj-tadeusz-stryjenski; dostęp 15 września 2014 r.

(2) Bielasta B.: Cyprysińscy na Mazowszu. – Ciechanów, 2010; blog B. Bielastej „Ciechanowskie notatki” (http://ciechanowskienotatki.pl/antonina-donimirska-1-v-dzialowska-i-jej-rodzina/)

(3) Relacja Michała Uruskiego, 10 VI 2011 r.

(4) Relacja Magdaleny Żórawskiej-Murray, 28 VII 2014 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

WC Captcha 55 + = 59